piątek, 19 września 2014

:Baltikon:

 Przepraszam że tak późno,ale cóż-praca 12 godzin dziennie. I wszystko jasne prawda?


Dwa dni przed konwentem napisał do mnie Jeremi, czy jadę do Sopotu na jakąś imprezę której ni cholery nie kojarzyłem,nie wiedziałem czym jest i czego mogę się spodziewać.
Jak większość ludzi których zaczepialiśmy wie,wybrałem się tam tylko po to aby świętować zdanie matury i dostanie się na studia przez moją skromną(pff,jakie tam skromną) osobę.

Czego się spodziewałem? Dużej imprezy,sporej dawki alkoholu i zabawy do białego rana w dobrym towarzystwie. Takie wrażenia wyniosłem z Tetconu - jedynego konwentu na którym byłem przed Baltikonem.

Była to duża impreza,praktycznie bezalkoholowa,prawie w pełni legalna,z wspaniałymi ludźmi których zapamiętam na długo,ponad to spełniła prawie wszystkie wymagania,które,będąc już na miejscu postawiłem przed nią.Mało tego,uważam ją za najlepszy event tego roku,na którym się pojawiłem o którym wiedziałem i na którym byli moi znajomi. Ale od początku.

Cały nasz wyjazd planowaliśmy na godzinę 8:03 z PKP z Tczewa. Zaspani,zmęczeni na próżno szukający miejsc siedzących w pociągu spoczęliśmy na podłodze między wagonami. Droga minęła nam stosunkowo szybko,w końcu mieliśmy o czym rozmawiać jak i odległość nie była duża.
Wysiadając na Dworcu Głównym w Gdańsku,standardowo, skierowaliśmy się do strefy w której teoretycznie nie jest wstanie nas zatrzymać ani policja ani Straż Miejska (tych ważniaków to szczególnie nie lubię,nic nie robią,biorą kasę a i jeszcze za super bohaterów i strażników wolności się mają) za palenie papierosów "w miejscu publicznym". Spaliliśmy,papierosy dość szybko ponieważ jak najszybciej chcieliśmy dostać się do Sopotu. I tu zaczyna się nasza przygoda z kochanymi pozytywnymi ludkami.
Tylko przez to że jestem Ciotą i nie potrafiłem w porę skasować biletu na SKM'kę poznaliśmy pierwszą parę ludzi, Nadzieję i jej chłopaka, którego imienia nie mogę sobie przypomnieć. Później dołączył do nas Antyklerykalny-zielonowłosy z czerwonymi rogami koleś który był przedstawicielem czegoś tam. Świetny koleś, Po prostu siedział i wszystkim dookoła chciało się śmiać. Perukę miał tak dopasowaną że zakrywała praktycznie całą część twarz po za ustami i gdy tylko coś mówił wszyscy ryczeliśmy ze śmiech,dopełniłem tej postaci było dość nietypowe (idealnie pasujące do mojego) poczucie humoru. No i miny ludzi którzy mijali go w pociągu były piękne,przypuszczam że do teraz nie są pewni czy nie był czasem zbiorą halucynacją albo pomyleńcem który uciekł z psychiatryka. Ale takich właśnie lubię najbardziej.


W piątkę ( Ja, Jeremi ,Hope jej chłopak, i Zbiorowa Halucynacja) doszliśmy do szkoły w której był konwent,grzecznie wbiliśmy bez kolejki obiecując komuś że pójdziemy na jego wykład,lecz gdy tylko znaleźliśmy się w środku znikliśmy jakby pod peleryną niewidką i tyle nas widział. Może i to nie było do końca grzeczne,czy etyczne ale jakoś nijak mi się chciało siedzieć na czymś,na co wpuszcza się losowe osoby bez kolejek tylko po to aby sala nie była pusta gdy ktoś będzie mówił. No ludzie dajcie spokój,wszak to nie jakiś apel szkolny na którym siedzisz żeby jak najwięcej matmy Ci minęło, w każdym razie jak tylko wbilśmy do środka i kupiliśmy bilety a bardziej opaski wstępu,(co moim zdaniem jest strzałem w dziesiątkę zwłaszcza że mam tendencję do gubienia absolutnie wszystkiego) zaczęliśmy buszować po piętrach. Jeden pokój,drugi pokój , i tak ciągle. Coś pięknego. Każdy znalazł coś dla siebie. Ale gdzieś w trakcie uciekła nam Nadzieja,której byliśmy "opiekunami" i chcąc zapalić papierosa,pod przykrywką poszukania jej (tak,ja i Jeremi musimy czuć,że gdy robimy coś absolutnie mało ważnego,destrukcyjnego czy mało ambitnego,że służy to wyższemu celowi i jest ważne-nie tylko dla nas,ale też dla ludzi dookoła nas.

Spokojnie sobie paląc poznaliśmy dziewczynę która była przebrana za coś tam z Lol'a,nie gram w to,więc nie wiem jak nazywała się ta postać a Dżiks (tak nam się przedstawiła) utwardziła mnie w przekonaniu,że ludzie tam przebywający,są pozytwnie powaleni.
Z Dżiks zaliczyliśmy Larp,mój pierwszy Larp (czyli gre pół real pół plansza) w życiu. Szczerze? POLECAM! Można się przy tym świetnie bawić a wcielając się w po szczególne postacie na chwię traci się kontak z rzeczywistością i przenosi w świat wymyślony przez GM'am. O ile ktoś się wczuje i traktuje taką grę poważnie.

Po Larp'ie robiliśmy to co zawsze-biegaliśmy,wszędzie byliśmy i poznawaliśmy ludzi. W szczególności zapamiętałem "króliczka" czyli dziewczynę która miała przesłodki strój królika a ponzałem ją przez "free hugs'sy" które bojkotowałem na konwencie,dziewczynę która nie dokońca wiem za co była przebrana ale miała Bao Bao, pandę z którą wszędzie chodziła i spała,co mi się mega podobało ze względu na nutkę dzieciństwa i beztroski w życiu nastolatki wrzuconej w wir licealnych problemów. (Panda towarzyszyła nam nam nawet w drodze do KFC gdzie w prawdzie nic jeść,ale darzona była ogromnym szacunkiem i troską,a podstawą było zapewnienie jej bezpieczeństwa,i nie,to nie jest żart.)

Co do Paneli które były na Baltikonie,byłem na dwóch. Trzech. Ale jeden się nie liczy bo dotyczył homo wersji Harego Potera.( z tym wiąże się ciekawa anegdota którą rozwinę nieco później.)i bardzo szybko z niego uciekłem. BARDZO SZYBKO. Jeden dotyczyć (chyba) miał tego dlaczego ludzie dorośli powinni pojawiać się na konwentach a zamienił się w jeden wielki ból dupy i tego jak źle przygotowane są takie wydarzenia,co mi się bardzo nie spodobało. Zwłaszcza stwierdzenia typu "bo przy tym jest dużo papierkowej roboty i trudności"(z własnego doświadczenia wiem,że jeżeli ktoś jest odpowiednio zorganizowany i chce coś zrobić,to mimo przeciwności losu i ludzi to  zrobi, przykładem jest mój film,robiony bez wsparcia dyrekcji szkoły,który pobił Libdup [promowany przez wszystkich nauczycieli i wyłączeniem dnia nauki ze względu na to przedsięwzięcie] na głowę pod każdym względem )"bo dresy wbijają"(na litość boską,dresy wbijają wszędzie gdzie są ludzie,a nawet niezorganizowana grupa niespodziewająca się ich agresji jest wstanie się przed nimi obronić i to w  pełni zgodnie z prawem,i tym Hammurabiego i tym Rzeczypospolitej) "bo ludzie wydają masę kasy na cosplaye" (jeżeli ktoś chce dopracować swój kostium,ma kasę to dlaczego nie ma tego robić?Bo co? Bo komuś szkoda kasy? Albo jest tak tru,bo ma 1k lajków na fb i dłużej jeździ na konwenty? bo ma ból dupy i przyszedł ponarzekać?) i reasumując uważam że Lucyfer, po pierwsze przygotowała nudny panel,po drugie jak już to zniechęciła wszystkich nowych do pojawiania,dodatkowo to co mówiła to stek bzdur i hipokryzji. Przypuszczam że to nie tylko moje zdanie.
Drugi Panel , dotyczył wilkołaków, i im pochodnym. Mało z niego pamiętam-za dużo informacji na raz,ale był pięknie przygotowany i  przedstawiony a co najważniejsze był na temat.
 Ponad to pokazuje że przygotowanie panela to tylko chęci i nic więcej. Nie potrzeba tony beznadziejnych porównań czy zjebanych historyjek.

A co do panelu, o HP to zanim wybierzecie się na molo,a w drodze powrotnej dojdziecie o kilka kilometrów dalej niż chcieliście,po czym wrócicie,przebiegniecie całe miasto błądząc po nim i na event wrócicie taksówką, upewnijcie się czy nie będzie on o tym jak Voldemort ma dziecko z Harym. Ja się nie upewniłem, straciłem kasę czas i zniszczono mi resztki dzieciństwa.

Co do sklepików i atrakcji. Syf na syfie syfem poganiał. Kilka fajnych rzeczy,mały wybór jeżeli chodzi o rzeczy typowo Mangowe,a żeby znaleźć coś co nie dotyczyło Lol'a ale na przykład Naruto trzeba było się naprawdę naszukać a na pewno przewalić miliony innych plakatów,przypinek itd. Brakowało mi też malowania twarz na wzór mangowy. Z jednej strony rozumiem,każdy już przychodzi przebrany, ale niektóre dzieciaki pewnie też chciałyby sobie pomalować twarz i wtopić się w tłum tych fajnych dorosłych :)

Minusem jest też to że wśród gier konsolowych przeważał Tekken,ale było też Naruto więc urazy jako takiej nie chowam.

Za to ogromnym plusem jest to że mieści się on w szkole, gdzie ludzie mogą siadać na korytarzach,schodach itp. dzięki temu nie ma ścisku a co ważniejsze problemu z poznawaniem innych (moja zasada-siedzi sam ? Z ekipą? nie ważne jak mnie nie spławi to gadamy! ) Bo łatwiej podejść do kogoś na korytarzu niż na hali.

Reasumując uważam że sam Baltikon tworzyli ludzie, o których mógłbym się rozpisywać prze kilka następnych godzin a i pewnie nie wyczerpałbym tematu. Wiem tylko tyle że gdy wraz z Jeremim jadłem kebaba nieopodal długiej w Gdańsku, doszliśmy wspólnie do wniosku że był to najwspanialszy weekend w ostatnim czasie. Mogliśmy być każdym. Mordercami,snobami milionerami, kujonami,alvaro. Wszystkimi. Nikt nas nie znał,a oboje świetnie kłamiemy. Z tym że ludzie,akceptowali nas takimi jacy jesteśmy. Bez problemów i kazań. Bez Spin. Coś pięknego. Coś co stworzyło przyjazną  aurę konwentu-ludzie. Będę to powtarzał jeszcze milion razy. Jesteście wszyscy wspaniali. Bez wyjątków. Daliście mi i Jeremiemu nieokreślone pokłady pozytywnej energii i za to w imieniu swoim i jego bardzo dziękuję.

Specjalne podziękowania dla : Konan i Oli,które wytrzymały ze mną najdłużej.

P.S Nie zrozumiem nigdy tych facetów od kucyków Pony XD
Jakaś tam fotorelacja jest na moim fb,z tym że z braku sprzętu nie jest tego dużo jak i jakościowo jest słabo.
A i nie żałuję że przez Konwent nie było mnie na Free koncercie Kabanosa :)

1 komentarz:

  1. Piszesz z serca i z jajem, i to mi się bardzo podoba, bo to o to w tym wszystkim chodzi, ale powinieneś popracować nad interpunkcją. Szkoda, żeby dobry tekst psuły takie detale. Podsumowując, całkiem nieźle :)

    OdpowiedzUsuń