niedziela, 11 maja 2014

Conchita Wurst vs Polska

Konkurs Piosenki Eurowizji (ang. Eurovision Song Contest (ESC), fr. Concours Eurovision de la Chanson, potocznieEurowizja) – organizowana corocznie od 1956 roku impreza muzyczna, w której biorą udział przedstawiciele publicznych stacji telewizyjnych zrzeszonych w Europejskiej Unii Nadawców.

Więc wiemy już co to jest ta cała Eurowizja. 


Jak zwykle,tam gdzie są Polacy tam są spiny. Jestem z was dumny,kochani rodacy,takiego bólu dupy jak wy potraficie zrobić,to żaden inny naród nie zrobi. Serio. I nie mówię tylko o tych którzy w dość prostacki sposób obrażali panią/pana Wurst, I Ci którzy go/jej  bronią,albo się jarają tym występem też są popieprzeni. 
Po pierwsze to nie jest kobieta. Po drugie to nie jest kobiecy wokal. Po trzecie, Europa chyba po raz kolejny stara się promować Gender albo coś innego co promuje spódniczki u facetów pod hasłami tolerancji. W takich momentach zastanawiam się czy światem rządzą projektanci mody? Czy jest za mało kobiet które kupują sukienki ? Bicz plis. Po czwarte , tu pytanie do żeńskiej części czytelników bloga,(o ile taka jest XD) czy kobieta,nie walczy z zarostem,włoskami w niektórych częściach ciała? I czy wyobrażacie sobie mieć brodę? Moim zdaniem to wygląda niezbyt estetycznie i jeśli już ktoś chce być czy czuje się kobietą, to chyba powinien jak kobieta wyglądać i się zachowywać? Po piąte, (ile tu wyliczeń,prawie jak na maturze z języka polskiego) samo zachowanie sceniczne też jakoś nie powala na kolana. Stoi, macha ręką,stoi stoi. Jedyne co ma, to piękny,czysty wokal. Ale to mało. Za mało żeby wygrać Eurowizję. A nie, przecież to kolejne komercyjne gówno,którego nikt nie ogląda,ale każdy o tym pisze i jara się jak mrówka pierwszy okresem. No i Czoczita wygrała/wygrał. (on/ona nawet palce ma jak typowy facet no!) 
Ale z drugiej strony,Cleo nie brzmi już tak dobrze na żywo. Po za tym , dlaczego nie wykonała całości piosenki w oryginale tylko kombinowała z językiem angielskim? Piosenka , z jej nie poprawną angielską dykcją i minimalnym akcentem brzmi kiepsko. Miała wprawdzie dużo lepsze wykonanie sceniczne , spacer po scenie , i "taniec" niż Czoczita. (właśnie , Czoczita , czy Konczita? wolę Czoczita <3) , ale i tak nie zasługiwała na pierwsze miejsce. 

Do tych wszystkich którzy mówią że Czoczita była lepsza bo "nie świeciła cyckami". Nie świeciła bo ich nie ma. Po za tym,my Słowianie,mamy najpiękniejsze kobiety świata i musimy,powinniśmy to podkreślać na każdym kroku. A teledysk "my Słowianie" i jego wykonanie na pewno jest mniej wulgarne niż jakikolwiek teledysk Bijonse czy Britnej Spirs. Super gwiazdeczek muzyki pop. I wolę oglądać coś naturalnego,niż majstersztyk w operacji zmiany płci czy piersi powiększanych,brzydkich i sztucznych. Serio. :) 

Do tych wszystkich którzy mają ból dupy o to że Czoczita wygrał/wygrała , to wasze zdanie i oburzenie na fejbuczku (oprócz tego, że dzięki takim akcjom zostaje tylko elita w moich znajomych ) jest gówno warte. No tak, ale gdzie indziej rozkapryszone dzieciaczki mogą dać upust emocjom?

Do trzeciej grupy osób. To że napiszesz na fb że "o boże wszyscy tylko Eurowizja" nie czyni Cię lepszym od tych którzy to piszą. Wręcz sam, sprowadzasz się na ich poziom, gdzie jak zwykłem mówić,wykończą Cię doświadczeniem. 

Czy Czoczita wygrała słusznie? Czy komercja wygrała? czy i czy. Nie mi to oceniać. Na jej/jego koncert nigdy nie pójdę a to jakie sukcesy odnosi ktoś inny mało mnie obchodzi,bo to jego życie a nie moje. I jeżeli , chcesz marnować czas na oglądanie takich programów (sam nie oglądałem , nie oglądam telewizji bo ogłupia) to tylko twoja sprawa. To ty robisz z siebie idiotę/idiotkę pisząc i jarając się czymś lub kimś kto zaraz przeminie, lub wręcz przeciwnie, chcesz być "kól" i bronisz Czoczity broniąc się tolerancją,której nie ma ;) 

czwartek, 8 maja 2014

Powrót

Powracam do stanu z przed rzeczy 
do muzyki sprzed katarzis
do życia w bałaganie
do ciągłego snu
do bycia markotnym
do zbywania ludzi
do obserwowania
do braku spokojnego snu
do koszmarów
do wymuszonego uśmiechu
do krycia się w pościeli
do ranienia siebie
do samotności.
do braku miarowego oddechu
do duszności
do nienawiści
do zawisłości
do bycia tym kim nie chce!!!

Widzę co się dzieje 
Widzę jak się wszystko zmienia
Czuję jak wszystko dookoła upada
Czuję.
I to tylko na tyle żyję. Żeby czuć.

Memento Mori

Jeden wdech jakby słów brakowało

znowu to samo poczucie bezradności
skąpane to wszystko pod prostym słowem "dojrzałość"
nie wiem gdzie się podziało moje ciało... gdzieś beztrosko dryfujące pod płaczem uśmiechu
nie wiem gdzie podziewam się sam
po mimo tego , że przecież przy was wszystkich na mych ustach ciągle uśmiech trwa

Znowu...

Znowu boję się tych chwil
napędzam się traumą przeszłości
spokojny pokój i łózko
to wszystko co potrzepuję do doskonałości
tylko po to aby zatracić się w czymś... a może w nicości?

Każdy wdech wbija we mnie kolejne sekundy życia
Życia ? owładniętego ty co muszę , a tym kiedy pogrążę się w śnie.
Czy muszę? czy chcę? oba pytania kiedyś tak bardzo od siebie odległe
dziś nie różnią się niczym , gdy głośno je wypowiem wśród moich przyjaciół
-czterech ścian i basu.


Różnice..

Jak różaniec oklepane te stałe słowa
dla miłości
dla uczucia
dla bliskich
dla siebie
Dla różniących się schematów , podejścia i życia
wszystkie
sposoby
różnice
siła walki
przeżycia
zatracona gdzieś na jakiejś polnej drodze
potrącona przez pośpiech czasu którego nie sposób zatrzymać
i można by tu wszystkich bogów zaklinać.

Strach
Jutro? pojutrze?
Gdy ja nie wiem co przyniesie mi kolejna chwila?
Gdy nie wiem czy umiem się jeszcze zatrzymać?

Tyle pytań
mnożąca się liczba znaków zapytania
 z każdym kolejnym czuje ...czuje że padam na kolana...

Znowu?

Znowu mam się podnosić, wynosić ku chwale?
Gdy mam świadomość że legnę w jakimś koncie na "zwale"?
Tyle razy był ten ostatni raz,tyle razy wszyscy trzymali kontrole
a gdy przyszła noc bełkotali o swej niedoli?

Wybieraj!
Między niczym a niczym?
Między skąpanej poezji a słowom z budowy?
Między towarzystwem a towarzystwem?
Między pracą a zabawą?

Nie. Ja podziękuję...
Odchodzę od stołu...
Może chociaż ty będziesz miał większe szanse
by wygrać...
by wygrać życie.

środa, 7 maja 2014

This is Halloween


Wszystko wiruje. Macham rękoma , ledwie tańczę. Widzę ją znowu. Tańczy z kimś.  A podobno tego nie lubi. Odwracam głowę, zamykam oczy. Jestem tylko ja i muzyka . Flesz uderza po oczach. Otwieram je. Widzę smugi moich palców. Pieszczocha , która zostawia długie białe ślady.  Nie wiem dlaczego ale wychodzę z parkietu. Idę do Kibla. Nie wiem po co. Widzę ludzi znajomych. Tu z nimi przyszedłem. Jeszcze myślę. Strzała, zmuś się żeby myśleć. Bez przypałowo. Siadam na jakieś kanapie. Zamykam oczy. Słyszę typową dyskontową muzykę. Ludzie mają na sobie dziwne ubrania. Jeden chyba uciekł z wiezienia, drugi ma mundur  . Tu jakimś wampir  tam wilkołaki. O nie ,nie Strzała. Bezpieczniej dla ciebie będzie jeśli uspokoisz oddech , zamkniesz oczy i spróbujesz żyć. Po prostu. W dech wydech. Ile razy obiecywałeś sobie że to już koniec? Że nie pijesz , nie palisz, nie weźmiesz żadnego gówna? Zawsze kończę tak samo. Nigdy nie wiem kiedy przestać 
-Pan ma już. Wypad z klubu! -mówi do mnie jakaś  kobieta.
-Nie , ja się uspokajam.
- Wie pan ilu już mi tak mówiło tego wieczoru ?
-Nie. Ma pani dychę , i powiedzmy że nabrałem nowych sił.
Wzięła dychę. Mogę zostać. Było blisko. Pamiętaj , Strzała nie możesz siedzieć . Wtedy umierasz. Gram w tą grę.  Zasada prosta. Jeśli nie usiądę przez minutę wygrywam i stawiam sobie piwo. Zaczynam wierzyć że może kiedyś będę normalny. Wchodzę do kibla . Trzeba trochę odbudować morale stary .  Wyciągam z kieszeni portfel . Tu są! Mam moje dwie ostanie piguły. Piguły życia i śmierci. Jeśli nie weźmiesz takiej w odpowiedniej chwili giniesz. To kolejna gra. Humor musi trwać.  
Pierw pod język potem sru do gardełka. Prawie umarłem. Prawie przegrałem. Nie mogę przegrać muszę dalej grać. Bo zacznę myśleć. Nie chce tego! Gramy . Nie usiadłem. Minęły dwie minuty.  Należą mi się zatem dwa piwka! Podbijam do barmana:
-Dwa Lechy na szybkości . - Daje barmanowi banknot on mi podaje piwo. Najwyraźniej rozumiemy się bez słów. Albo widzi w jakim jestem stanie i woli nie wdawać się w rozmowy. Pije mojego Lecha. Przypomina mi się że moją żelazną zasadą było nie picie na piguły, cóż , zasady można zmienić.
Pije , a właściwie przechylam na dwa razy , pierwsze piwo. Spostrzegam Boginię na Sali. Podejść? Nie. I tak nie jesteś wstanie już bajery kręcić. Strzała wlecisz z tym że nie lubisz nazizmu i na pewno nic już z tego nie będzie…  Od niej aż wali nazikiem. Ale mimo to podoba mi się. Jej krwisty makijaż , podarte getry, długie szesnasto dziurkowane   glany. To wszystko tworzy  mój ideał na dzisiejszą noc.
Odwracam się by na nią nie patrzeć.  Piję piwo. Tym razem spokojnie , powoli. Świat zwalnia obroty. Ktoś krzyczy. Ktoś się bije. Jakieś butelki lecą. Przepraszają mnie. Upadłem. Nie wiem co się dzieje.
Czuję krew z nosa. Nagle tępo przyśpiesza . Jakiś frajer mnie uderzył. Nie odpuszczę mu już.  I wszyscy którzy przyszli ze mną.  Podbiega do nas jakiś koleś.
- Jak chcesz się napierdalać to na dwór! Już! –mówi.
Wychodzimy powoli na zewnątrz klubu. Zerkam przez plecy. Nie będziemy sami . Wszyscy nas będą obserwować . Tylko tego mi było trzeba dziś. Ale nie podaruje. Nie i koniec.  Bum.  Kolejna pieść  trafiła mnie tym razem w policzek. Nie czekam na kolejne zaproszenie. Uderzam uderzam. Uderzam.
Kopię. Siadam na nim. Bije go po twarzy. Teraz ja leże. Trzyma mnie dwóch kolegów
-Debilu chcesz go zabić?!
-Spadam do środka.-odpowiadam.
Wchodzę  znowu do mojego królestwa. Krew ściekająca mi po twarzy jest teraz artefaktem. Jestem cały nabuzowany. Znowu widzę  Boginie. Tym razem bez mrugnięcia okiem podchodzę do niej.
-Co pijesz .. Bogini ?
-Martini. A ty już nie pijesz.
-Nie mów mi co mam robić.
-Bo co?!- podnosi głos.
-Bo nie jesteś nie wiadomo kim. – mówię to po czym jednym ruchem przyciągam ją do siebie. Całuje ją. Nie wyrywa się. Nawet nie próbuje się ode mnie odsunąć. Wykonałem zadanie. Pocałowałem ją . Nic więcej tego wieczoru od ciebie nie chce szybka kobieto.
-Lece.  Na parkiet. – mówię . Chcę aby już jej nie było . Nie obchodzi mnie. Dostałem  jej usta. Na więcej nie zasługuję,w tym stanie.
-Mogę iść z tobą ?
-Nie.
Nie idę na parkiet. Wiem że nie ogarnę i znowu będą problemy. Cele na dziś zrealizowane. Spadamy. Tylko jeszcze ta ostatnia wesoła pigułka.. i będę lewitował do domu.  Kocham, kocham ten stan! Brum. Leć leć tableteczko ! Gardełko czeka.. Hop. Nie ma jej.  Uciekła . A razem z nią moja świadomość i życie. Widzę ciało. Lewituje nad nim. To ciało idzie ulicą bez czucia. Umysł jest daleko. Ciało idzie. Stoi grupa. Ciało Napiera. Grupa bije. Ciało ucieka. Nie jestem wstanie po tym wszystkim nawet krzyczeć wołać o pomoc. Nagle jeden z nich wyciąga nóż. Uderza mnie raz drugi . Padam. Wszystko mi wiruje . Tym razem to nie od dragów. To Agonia. Zasypiam.
-Otwórz te oczy idioto jeden!
Słyszę kogoś. Ale nie mam siły wstać. Nawet oddychać nie mam siły..
-Wstawaj !
Nagle, otwieram oczy i wstaję.
-Czy ja jestem w niebie ?
-Nie . I masz przestać udawać że się sztyletujesz tą łyżeczką rozumiesz?!
-A gdzie jestem?
-W swoim domu.  Przyleciałeś tu. Rzuciłeś się na ziemie. Wziąłeś łyżeczkę  i udajesz że Cię zabijają nożem.  Czyli dobra impreza była?
-Nie dobra. Ona była nie zwykła. – mówię po czym zasypiam.